niedziela, 6 stycznia 2019
Drogi w Rzeczpospolitej w XVII wieku
Lokalne drogi nie były jakiejś szczególnie dobrej jakości ale przynajmniej
było je widać, bo były wydeptane i wyjeżdżone przez okolicznych mieszkańców.
Często korzystała z nich szlachta i kupcy ciągnący za szlachtą na sejmiki
ziemskie, które były zawsze połączone z wielkimi jakby jarmarkami. Dużo gorsze
były trakty – jeżeli można to tak ująć – nielokalne, prawie niemożliwe do
przebycia dla wozów z powodu nawierzchni – korzenie, kamienie i błoto – które
podróżowały po nich w zasadzie tylko latem lub zimą.
Poza tym brakowało przy trakcie zajazdów i karczem, które
funkcjonowały tylko w pobliżu miejscowości, chociaż w innych państwach Europy
działała już przecież regularnie poczta. W Rzeczpospolitej pierwszą pocztę
uruchomił i finansował król Zygmunt August ale tylko z Krakowa do Wenecji,
później przedłużono linię do Warszawy. Mogły z tej poczty korzystać odpłatnie
osoby prywatne.
Były drewniane
mosty w Krakowie, Poznaniu i Przemyślu ale ślad po nich się nie zachował. Był drewniany most przez Wisłę w Toruniu niszczony przez rzekę i systematycznie odbudowywany. Za
wielkie osiągnięcie uznano zbudowanie w 1573 roku 23 przęsłowego, drewnianego
mostu przez Wisłę w Warszawie. Kilka przęseł było szybko rozbieralnych, żeby
nie wstrzymywać żeglugi. Jednak kto widział Wisłę zimą ten zdaje sobie sprawę,
że taki most nie mógł zimy przetrwać, a czy był regularnie odbudowywany? Nic o nim nie
wiadomo poza tym, że przetrwał 30 lat. Wiadomo jednak, że sąsiedzi Rzeczpospolitej na Śląsku budowali mosty
trwalsze, które istnieją do dzisiaj.
Jeżeli przyjmiemy że połowa z nich to były kobiety okazuje
się, że ówczesna Rzeczpospolita miała tylko 500 tysięcy obywateli z prawem
głosu.
Powstały ogromne majątki rozwarstwiające społeczeństwo. Potężni i
bogaci magnaci, którzy kształcili swoje dzieci (wyłącznie męskich potomków) w
najbardziej znanych uczelniach Europy musieli mieć wiele pogardy do szlachcica
zagrodowego, a tym bardziej „gołoty”, chłopa już nie uważał za człowieka.
Tak więc niezbyt duża grupa
obywateli, stanowiąca być może 0,05% populacji bogaciła się nieprzyzwoicie w
tak zwanym „złotym wieku”, budowała pałace i ozdabiała je sprowadzając
zagranicznych malarzy. Kształcili oni synów w kosztownych szkołach i stać ich
było na zaciąganie prywatnego wojska,
które niekoniecznie można było nazywać polskim. Tymczasem nauczyciele i wszystkie podręczniki historii wmawiają
Polkom i Polakom, że był to okres wspaniałego rozkwitu i wzrostu autorytetu
Rzeczypospolitej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)