niedziela, 31 maja 2015
Wokół świętości Wojciecha
Wojciech Sławnikowic był człowiekiem o szerokich horyzontach umysłowych, obytym i dobrze wykształconym, znał przynajmniej kilka języków słowiańskich – w tym język Wieletów, czyli Słowian osiadłych między Odrą, a Łabą, poza tym łacinę i niemiecki. Był również dodrze ustosunkowany, spotykał się i z papieżem i z cesarzem. Dlaczego więc taki światły i rozumny człowiek wyruszył na wschód od Wisły nawracać Prusów pomimo, że nie znał ani ich języka ani obyczajów?. Musiał sobie przecież zdawać sprawę, że niewiele zdziała wyruszając bez przygotowań, bez znajomości chociażby języka. Czy było to jakieś nieporozumienie, czy też może .... szukał śmierci?
czwartek, 21 maja 2015
Niby zwykła powieść, a uratowała ludzkość
Nie ma już dziś
wyścigu zbrojeń ani zimnej wojny między „Wschodem” i „Zachodem”.
Przynajmniej nie na taką skalę jak kiedyś. Mamy traktaty o zakazie prób z
bronią jądrową i o nie rozprzestrzenianiu broni jądrowej. Mamy wreszcie
organizacje międzynarodowe: ekologiczne, humanitarne i działające na
rzecz rozbrojenia. Może te organizacje nie są zbyt silne, ale to nie
siła jest ich domeną, raczej informacja. To właśnie informacją, a nie
siłą wpływają na działania rządów państw oraz zmieniają świadomość
światowej opinii publicznej. Poza tym powstało już sporo filmów
pokazujących co może nas spotkać po rozpętaniu konfliktu nuklearnego.
Obrazy naszej zniszczonej planety z tych filmów wniknęły do świadomości
milionów ludzi, którzy je oglądali. Utrwaliły w tych umysłach – miejmy
nadzieję – świadomość bezsensu totalnej wojny.
Nie ma już dziś wyścigu zbrojeń ani zimnej wojny między „Wschodem” i „Zachodem”. Przynajmniej nie na taką skalę jak kiedyś. Mamy traktaty o zakazie prób z bronią jądrową i o nie rozprzestrzenianiu broni jądrowej. Mamy wreszcie organizacje międzynarodowe: ekologiczne, humanitarne i działające na rzecz rozbrojenia. Może te organizacje nie są zbyt silne, ale to nie siła jest ich domeną, raczej informacja. To właśnie informacją, a nie siłą wpływają na działania rządów państw oraz zmieniają świadomość światowej opinii publicznej. Poza tym powstało już sporo filmów pokazujących co może nas spotkać po rozpętaniu konfliktu nuklearnego. Obrazy naszej zniszczonej planety z tych filmów wniknęły do świadomości milionów ludzi, którzy je oglądali. Utrwaliły w tych umysłach – miejmy nadzieję – świadomość bezsensu totalnej wojny.
Zanim jednak podpisano traktaty, zanim powstały międzynarodowe
organizacje, zanim zaczęto produkować filmy wybijające ludziom z głów
dobrodziejstwa broni jądrowej, było inaczej. Świadomość opinii
publicznej była nakręcana spiralą zbrojeń. Ci którzy zarabiali na
produkcji broni jądrowej wbijali tej opinii do głów, że bomba atomowa to
cudowny lek na wszystko. Wiele państw poczuło się zagrożonych z powodu
nie posiadania broni jądrowej. Stany Zjednoczone chciały jej mieć jak
najwięcej. Ciągle ją ulepszały i produkowały. Coraz więcej.
Nikt nie myślał, że ilość tej wyprodukowanej już broni wystarczy, żeby zlikwidować życie
na Ziemi, nawet kilkakrotnie. Panowało głębokie przekonanie, podsycane
zapewne przez branżę budowlaną, że najskuteczniejszą obroną przed bronią
masowego rażenia są schrony. Całe tony pieniędzy zostały wydane na ich
budowę. Powstawały podziemne miasta, wielopiętrowe bunkry i centra
dowodzenia. Panowała psychoza strachu, każdy Amerykanin chciał mieć
prywatny schron przeciwatomowy. W Polsce do dziś w pomieszczenia
schronów posiadają wszystkie budynki budowane w tamtym okresie, czyli w latach 50-60-siątych XX wieku. Kiedyś mieszkałem w takim budynku i te schrony widziałem. W innych państwach również budowano bunkry, a także całe podziemne miasta. Propaganda nakręciła psychozę i wojna totalna wisiała na włosku. Każdy,
nawet najdrobniejszy zatarg mógł zapoczątkować zagładę ludzkości.
W samym środku tej psychozy, w czasie gdy na atolu Bikini
przeprowadzano kolejne próby mające udoskonalić broń jądrową, czyli w
1957 roku Nevil Shute napisał powieść „Ostatni brzeg” Posługując się
prozą i poezją tak plastycznie i tak sugestywnie przedstawił obraz
planety po konflikcie nuklearnym, że przekaz trafiał do każdego
czytelnia. Trafił też do filmowców i w wersji filmowej zaczął zmieniać
świadomość ludzi i budzić refleksje nawet w najbardziej zatwardziałych
głowach. Ludzie zaczęli pojmować, że na nic im się nie przydadzą schrony
jeżeli nie będzie można z nich kiedyś wyjść. Tym bardziej, że gdyby
nawet przetrwali w nich kilkadziesiąt lat nie będzie po co wychodzić na
martwą planetę. Refleksja przekazu Nevila Shute zapoczątkowała pewien
proces, któremu zawdzięczamy późniejsze traktaty, itd. Nie wiadomo skąd w
nim się wzięła taka wizja w1957 roku ale może dzięki niej .... żyjemy.
czwartek, 7 maja 2015
Umysł nie radzi sobie z postępem
Czy
postęp cywilizacyjny sam w sobie może być zagrożeniem dla zdrowia i życia
człowieka? Czy to szok wywołany szybkością postępu wywołuje wszystkie choroby
cywilizacyjne? Choroby ciała na pewno. Zwłaszcza te, które wiążą się z zatrutym
powietrzem, wodą jedzeniem, czytaniem przy sztucznym świetle, czytaniem z
monitora. Hałasem niszczącym słuch, trybem życia siedzącym: za kierownicą, za
biurkiem, przed telewizorem, itd., itd. ... Poza tym jednak coraz częściej szok
cywilizacyjny dotyka umysłu. Ludzie zapadają na różne psychozy, neurozy,
nerwice, schizofrenie .... Umysł ludzki kształtował się kilka, a może nawet
kilkanaście tysięcy lat, setki pokoleń, podczas których cała cywilizacja
rozwijała się w sposób dość zrównoważony. Nagłe przyspieszenie tego rozwoju, skok
cywilizacyjny, nastąpił dopiero podczas życia ostatnich 3 – 4 pokoleń i umysł
ludzki chyba niezbyt dobrze sobie z tą szybkością radzi.
Pokonywanie
przestrzeni. Ile kilometrów przeciętnie w ciągu życia pokonywali nasi
dziadkowie, pradziadkowie? W podróżach służbowych i prywatnych. Pieszo,
powozem, samochodem, koleją. Pewnie 200, może 300 tysięcy, zakładając że
kończyli jakiś szkoły i mieli jakąś pracę. Dzisiaj każdy pracujący mieszkaniec
na przykład Polski robi tych kilometrów w ciągu życia znacznie więcej. Nie
tylko dlatego, że życie stało się dłuższe, ale głównie dlatego, że zwiększyły
się możliwości transportu. Mam znajomych, którzy jeżdżąc służbowo samochodem,
pokonują 100 tysięcy kilometrów w ciągu jednego roku i wcale nie pracują w
transporcie. Można przyjąć, że kierowca TIR-a robi ich rocznie jeszcze więcej.
Na zwiększenie średniej ilości współcześnie pokonywanych odległości duży wpływ
mają podróże lotnicze. Setki tysięcy Polaków lata co roku na wakacje do
dalekich czasami krajów. Wielu lata kilka razy w roku do pracy za granicą.
Zdobycie
zawodu. Jeszcze 150 lat temu zawód zdobywano wielopokoleniowo. To znaczy, że
jeżeli ktoś zostawał szewcem, kowalem, szklarzem, rzeźnikiem, itp., to pracował
w tym zawodzie również przynajmniej jeden z jego synów, a później także wnuk.
Dzisiaj zdarza się tak, że zanim, ktoś się wyuczy wybranego zawodu ten zawód
znika. Kierunki nauczania stały się z tego powodu bardziej ogólne. Ostatnio na
przykład przeczytałem o „Inżynierii procesami logistycznymi”, ciekawe czy to cokolwiek
znaczy.
Przywiązanie
do miejsca. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu warsztaty, zakłady, sklepy nie zmieniały miejsca, nazwy, branży ani
nawet obsługi. Gdy ktoś chciał na przykład wywołać zdjęcia, wiedział gdzie
szukać fotografa, wiedział gdzie kupić dobry chleb, naprawić buty, itp. Do
dzisiejszego dnia takie wiele lat funkcjonujące punkty zachowały się w pamięci
ludzi, którzy umawiają się „koło ZURT-u”, Chociaż tego ZURT-u nie ma już od
wielu lat. Dzisiaj zdarza się, że w jednym lokalu zmienia się w ciągu roku
kilka sklepów. Trochę się denerwujemy gdy zmienia się nasz znajomy lekarz,
stomatolog, sąsiad. Jest to jednak mały pikuś, bo gdy sami musimy się
przeprowadzić znajdując pracę w innym mieście, przeżywamy zmiany znacznie
głębiej. Trzeba szukać wszystkiego od nowa: szkół dla dzieci, nowych lekarzy,
mechanika do samochodu ....
Subskrybuj:
Posty (Atom)