niedziela, 18 stycznia 2015
Biali i czarni, osobno i razem
Polski reporter Wojciech Jagielski po kilku pobytach w Afryce Południowej pokusił
się o opisanie dziejów apartheidu i jego zniesienia. Opisał wszystko pokazując
zmiany w życiu i świadomości mieszkańców rolniczego miasteczka Ventersdorp
położonego na transwaldzkim stepie zachodzące na przestrzeni ostatnich
kilkudziesięciu lat. Z pewnością nieprzypadkowo wybrał miasteczko Ventersdorp,
ponieważ właśnie z niego pochodził i w nim mieszkał Eugène Terre'Blanche, który został
zamordowany przez swoich czarnoskórych pracowników w kwietniu 2012 roku. Eugène
Terre'Blanche był przywódcą organizacji działającej na rzecz nie dopuszczenia
do upadku polityki apartheidu, a później wspierającej białych przeciw czarnym.
Przede wszystkim jednak był Burem, a historia Burów związana jest dość ściśle z
powstaniem Republiki Południowej Afryki.
Dwie wojny
Burowie to rolnicy pochodzenia głównie niderlandzkiego,
francuskiego, niemieckiego i brytyjskiego ale są wśród nich również rody
pochodzenia polskiego. Osiedlali się w Kraju Przylądkowym na południowym
wybrzeżu Afryki od XVII wieku. Wyparli ich stamtąd w XIX wieku masowo napływający osadnicy angielscy.
Burowie ruszyli w głąb lądu na północ, podobnie jak osadnicy amerykańscy na
Dziki Zachód i walcząc z plemionami
murzyńskimi utworzyli swoje niepodległe burskie republiki. Anglicy próbowali
ich podbić i podporządkować, pierwszą jednak wojnę z Burami przegrali.
Kilkanaście lat po tej wojnie na terenie burskich republik zostało odkryte
złoto i diamenty, co zdeterminowało Anglię do ostatecznego podboju. Humanitarni
Anglicy przeprowadzili więc wojnę totalną niszcząc miasta i zamykając ludność burską w obozach koncentracyjnych, w
1900 roku.
Apartheid, czyli osobno.
Po przegranej wojnie Burowie pozostali właścicielami swojej
ziemi, chociaż już nie jako obywatele własnych republik ale jako poddani
Anglii. Nadal więc to oni rządzili tym dominium brytyjskim, a później
proklamowaną przez siebie republiką. Od początku stosowali politykę segregacji
rasowej opartą na różnicy koloru skóry. Tylko biali uważali się za obywateli i
mieli prawa wyborcze. Biali mieli osobne miasteczka i dzielnice, w których
czarnym wolno było przebywać tylko w ciągu dnia. Czarni mieszkali osobno w
czymś w rodzaju slumsów, nie wolno im było otwierać sklepów, głównie po to,
żeby zapewnić obrót w sklepach białych. Do sklepu z mięsem na przykład nie
wolno im było wchodzić, to sprzedawca wynosił im ze sklepu mięso, które jego
zdaniem nadawało się dla czarnych. Czarni musieli chodzić do specjalnie dla
nich przeznaczonych szkół, w których uczono ich tylko tego co zdaniem białych
było murzynom potrzebne. Można powiedzieć, że czarni byli traktowani jako bydło
robocze, potrzebne ale bez żadnych praw.
Taki absurdalny podział społeczeństwa powodował, że rządzący
w RPA zostali napiętnowani przez światową opinię publiczną, zarówno
poszczególne rządy jak i międzynarodowe organizacje obrony praw człowieka wywierały
na nich naciski. Rosła też świadomość czarnoskórej części społeczeństwa,
zwłaszcza w wielkich miastach nasilały się protesty i rozruchy. Poza tym ten
absurdalny podział społeczeństwa był coraz bardziej kosztowny, w wielu
przypadkach rządzenie takim państwem wymagało zwiększenia liczby urzędników,
służb porządkowych i policji, a i tak w wielkich miastach coraz trudniej było
kontynuować politykę apartheidu. Rząd RPA wydzielił teoretycznie niepodległe
bantustany, rodzaj rezerwatów dla czarnoskórej ludności i finansował
działalność niby rządów tych niby państw. Rząd, żeby zapewnić sobie
przychylność około 3 milionowej rzeszy burskich farmerów subwencjonował
rolnictwo, między innymi przez ustanawianie gwarantowanych cen skupu zbóż.
Zastrzegł tylko dla białych wykonywanie niektórych zawodów, żeby zapobiec
powstawaniu białej biedoty. Takie prace jak na przykład maszynista na kolei,
czy monter telefonów czarni wykonywali prawie za darmo, a biali automatycznie
dostawali za ich wykonywanie 5 –6 razy większe pensje. Ciągle zwiększały się
wydatki na utrzymanie systemu segregacji rasowej. Biali z wielkich miast dążyli
do jego zniesienia, dostrzegali jego idiotyzm, gdy na przykład biały chciał
sobie usiąść w parku nie wystarczało znalezienie jakiejś ławki, musiała to być
ławka dla białych. Zdarzały się też pomyłki, w kraju w którym całe życie
zależało od wpisania przy nazwisku słowa – biały lub czarny – wpisanie omyłkowo
przy urodzeniu słowa „czarny” do rejestru wiązało się z kłopotami.
Czarni i biali – razem.
Pomimo nienawiści czarnoskórej części ludności RPA do białych
przejście z apartheidu do pełnej demokracji odbyło się bezkrwawo, bez żadnego
rozliczania. Stało się tak głównie dzięki białemu prezydentowi F. W. de
Klerkowi i przywódcy opozycji czarnoskórych Nelsonowi Mandeli, obydwaj
otrzymali pokojową nagrodę Nobla. Nelsona Mandelę można porównywać z Lechem
Wałęsą. Murzyni uzyskali wprawdzie prawa wyborcze i poza tym niewiele więcej. Z
wyjątkiem tych, którzy dorwali się do rządu i samorządów pozostali biedni. Białym
farmerom natomiast znacznie się pogorszyło, rząd czarnych przestał
subwencjonować rolnictwo. Zniósł cła i taniej było sprowadzać żywność zza
granicy niż uprawiać ziemię. Okazało się również, że kilka pokoleń specyficznej
edukacji w południowo – afrykańskich szkołach skutecznie oduczyło czarnych od
odpowiedzialności za cokolwiek. Przez całe życie nie posiadali niczego i byli
nauczeni, a właściwie wytresowani, żeby tylko wykonywać polecenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz